Co robi prawdziwy mężczyzna, kiedy po upalnym dniu znajdzie pod prysznicem skorpiona? Dokładnie tak, nie jakiegoś tam karalucha, ale prawdziwego skorpiona. Biegnie po aparat. Niestety nie mogę powiedzieć, że w tej sesji zdjęciowej nikt nie stracił życia. Klapek zrobił swoje. Chociaż cały czas panicznie bałem się, że rzuci mi się do gardła.
A potem Internet i błyskawiczne uzupełnienie wiedzy na temat tych niezbyt towarzyskich pajęczaków. O cholera. Tam gdzie znajdziesz skorpiona, zapewne jest ich znacznie więcej. Mam! Trzeba kupić środek odstraszający na skorpiony. Biegnę do apteki. Nie ma. Są tylko (niezbyt skuteczne) repelenty na komary. Pokazuję aptekarce zdjęcie.
– Czy ten gatunek jest bardzo groźny? – pytam,
– Nie przejmuj się – odpowiada – jak zobaczysz skorpiona, po prostu trzepnij go dłonią.
Aaaaa, czyli tu pomocy nie znajdę. Wracam do pokoju. Wokół otaczająca miasto dżungla. Nie wiadomo co może czychać na mnie pomiędzy drzewami. Podejrzliwie zaglądam pod łóżko, lustruję (zrobiony z palmowych liści) sufit. Zastanawiam się, czy przez te parę godzin zdążyły uwić sobie słodkie gniazdko w moim plecaku.
– Zmieniamy hotel? – pytam zrezygnowanym tonem.
– Nigdzie nie idę – odpowiada Agnieszka. Sami widzicie, znikąd pomocy.
Ostatkiem sił postanawiam wykorzystać broń chemiczną. Może nie zabije, ale nie dopuści w nocy wroga. No chyba, że skoczy z sufitu. Ale na to nie ma już rady. Spryskuję podłogę wokół i pod łóżkiem przywiezionym z Polski repelentem. Nie wiem czy w tę pierwszą noc nad oceanem w ogóle zasnę.