Granica z Peru wygląda dokładnie tak, jak moglibyście wyobrazić sobie przejście graniczne w tej części świata. Samotny pawilon, a w nim smutny, umundurowany urzędnik, który zajmuje się wbijaniem pieczątek do paszportów nielicznym podróżnym. Przez granicę nie wolno przewozić liści koki, a zaraz za nią nie ma jak ich kupić. Wraca zadyszka i lekkie duszności. Byle do miasta.
Do położonego na brzegu jeziora Titiicaca jedziemy malutkim busem, razem z tłumem Indian. Zerkają nas zaciekawieni. Na tej trasie turyści jeżdżą rzadko. Jesteśmy swojego rodzaju sensacją. W przeciwieństwie do współpodróżnych ledwie się mieścimy. Jeśli ktoś myśli, że w samolotach, w klasie ekonomicznej panuje ciasnota, powinien przejechać się peruwiańskim busikiem. Trzymając kolana pod brodą, uderzam w nie brodą na każdej nierówności drogi. Mogę Wam tylko powiedzieć, że jakimś cudem zęby przetrwały tę podróż.
Puno nie byłoby miejscem, w którym zatrzymują się turyści, gdyby nie pływające wyspy i mieszkający na nich lud Uru. Budują swoje wyspy z trzciny. Budują na nich trzcinowe domy, szkoły, a nawet kościoły. W przeciwieństwie od dawnych czasów, w których żyli na środku olbrzymiego jeziora Titicaca, teraz trzymają się blisko brzegu. Dzięki temu mogą błyskawicznie reagować w przypadku nadchodzącego huraganu, ale także zarabiać niewielkie pieniądze, przyjmując turystów, pokazując im swoje życie i sprzedając pamiątki. Warto odwiedzić kilka takich wysp. Ten styl życia kończy się, ponieważ młodzi ludzie widzą (co nie dziwi) lepsze życie na lądzie.
Uwaga, w okolicy (warto wybrać się taksówką), można zobaczyć bardzo ciekawe grobowce. Indianie budowali je w kształcie wież. Oczywiście bez zaprawy. Część z nich przetrwała do dziś.
Odwiedzając brzegi Titicaca koniecznie pamiętajcie, że noce tutaj są bardzo zimne, czasem mroźne. Pomimo bliskości równika. Wieczorem oraz wczesnym rankiem miejscowi ubierają ciepłe, pikowane kurtki i spodnie. Ja czuję już pierwsze objawy przeziębienia. Nie chciało mi się wyjmować z bagażu ciepłego ubrania. Ponieważ miejscowe apteki nieszczególnie przejmują się takimi formalnościami jak recepty, zaopatrzyłem się już w zapas niezbędnych leków. Jeśli rozłoży mnie grypa, będę z nią walczył wszystkimi niezbędnymi środkami, których mam już pełnie kieszenie.