Dark Mode On / Off

W dżungli

Do Flores zajechaliśmy wieczorem. Podróż małym, ciasnym busikiem nie należała do najwygodniejszych, ale to tylko kilka godzin. Przekroczyliśmy dwie granice. To szlak, który przemierzają do Meksyku nielegalni emigranci z Dominikany. Dlatego nasze dokumenty zostały bardzo dokładnie sprawdzone, a nasze nazwiska zweryfikowane w systemie komputerowym. Na szczęście szybko okazało się, że nie jesteśmy zatwardziałymi przestępcami poszukiwanymi we wszystkich krajach Ameryki Środkowej.

Po drodze złapaliśmy gumę. Koło zapasowe? Ty tylko zbędny ciężar. Przejechaliśmy na kapciu (oj trzęsło) kilka kilometrów, do najbliższego warsztatu. Tam dość szybko załatali dziurę. Wiadro kleju i skrawki starej gumy, wepchane w otwór sprawiły, że dość szybko pojechaliśmy dalej.

Na miejsce, do Flores zajechaliśmy już po ciemku (tutaj zachód słońca następuje bardzo wcześnie). Miasto położone nad jeziorem, możecie sobie wyobrazić stada komarów, zwabione obfitością egzotycznej, europejskiej krwi.

Zaplanowaliśmy nocleg w Tikal w hotelu położnym w dżungli, na skraju strefy archeologicznej. Bez żadnych udogodnień, z maleńkimi skorpionami na ścianach, ale niesamowicie klimatyczny. Chwilowo nie ma prądu. Słyszymy, że będzie, jak będzie. Rano jedziemy spędzić wschód słońca i większą cześć dnia w ruinach. A póki co, obejrzyjcie film nagrany podczas naszej poprzedniej wizyty. Tutejsze tarantule należą do niezwykle przyjaznych pajęczaków. Ale wyłącznie w ciągu dnia. W nocy wychodzą z nich mordercze instynkty.